gary misaki w WASZYCH wnętrzach
Nie ma większej satysfakcji dla kogoś kto ślęczy często po nocach by zrobić coś ciekawego z kawałka gliny niż fakt, że dana rzecz znalazła swoje miejsce w czyimś domu. Przesłane mi Wasze zdjęcia ceramiki pokazują jakie wspaniałe zastosowanie znajdują i Gary i Misaki. W pięknych domach, czasem skromnych mieszkaniach, na stołach w ogrodach. W Polsce i za granicą. Czasem przez przypadek natrafiam na moją ceramikę u kogoś. Np. w Niemczech. Siedzą z gościem, który mnie zaprosił (lata 80 te – autostop) do siebie i widzę świecznik. „Mój” mówię do niego łamanym niemiecko- angielskim. Myślał, że chcę mu go zabrać.
„Sprawdź na spodzie sygnaturę” – wtedy to był łuk ze strzałą (od Łukasz). Patrzy i nie wierzy, Tak to mój świecznik. Jako prezenty trafiają do mam, babć, członków rodziny lub do pary młodej która właśnie urządza sobie swoje przyszłe życie i własny kąt. Moja ukochana mama w darze wdzięczności obdziela wszystkich znajomych moją ceramiką stając się w ten sposób ważnym ambasadorom mojej marki. To niezwykłe w ilu tysiącach domów można zaistnieć poprzez owoce swojej pracy.
Tworzę ceramikę nie tylko dekoracyjną, ale głównie użytkową. Nie zdawałem sobie sprawy jakie szerokie spektrum zastosowania może mieć większość z tych przedmiotów. A tu miska na eko-smalczyk, a tu pojemnik na drobne monety i biżuterię czy różaniec babci. Popielniczka na kubańskie cygaro, naczynie do robienia z włóczki na drutach, poidło dla ptaków, misa na zupę ramen itd. Często owoce, warzywa lub słodycze są dobierane kolorystycznie do koloru miski.
Ceramika Gary Misaki także występuje w scenografii serialu ,,Barwy szczęścia”. Te dylematy jaki kolor wybrać dla kogoś na prezent wymagające określenia profilu i gustu obdarowywanej osoby są bezcenne. Przedmioty wyjątkowej urody (wazony, misy) czasem trafiają do domów czy apartamentów, które czasem mam przyjemność rozpoznać na okładach lub w treściach magazynów czy pism traktujących o wnętrzach. Wiele z nich pojechało za granicę, bo kupione zostały bezpośrednio ode mnie na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. W sumie to chyba dzisiaj jak się zastanowię – kilkadziesiąt ton towaru, gliny zaklętej w sztukę.